Chciałam zaświadczyć o tym, jak wielką moc ma Komunia Święta – ta przyjęta fizycznie i ta przyjęta duchowo. W 1990 roku należałam do jednej z katolickich wspólnot, do której trafili bracia bezdomni od Braci Albertynów. Mieli oni problem z alkoholem, a jeden z nich miał kontakt z grupą satanistyczną. Jego szczególnie Pan Jezus położył mi na sercu, za niego podjęłam codzienną modlitwę i Komunię Świętą raz na jakiś czas. Po pewnym okresie tej walki o jego duszę, zaczęłam znacznie słabnąć duchowo i fizycznie. Postanowiłam się więc ratować. Pojechałam na rekolekcje, z inną wspólnotą niż ta, do której należał wspomniany brat. Przez tydzień przyjmowałam codzienną Komunię Świętą za siebie, była to dla mnie „duchowa i fizyczna transfuzja”, po której odzyskałam zdrowie i wróciłam do sił. Wspomniany brat za jakiś czas opuścił naszą wspólnotę, a ja dziękuję Bogu, że mogę go ofiarować Jezusowi, który ma moc zająć się nim i zbawić go swoją Świętą Krwią.
Po kilku latach do naszej wspólnoty trafił inny brat, który miał podobne problemy, z tą różnicą, że nie był bezdomny. Będąc już ostrożniejsza, nauczona poprzednią sytuacją, oddałam go Jezusowi, towarzysząc modlitwą i Komunią Świętą. Tym razem było lżej, ale też nie obeszło się bez walki duchowej. Złapałam salmonellę i leżałam 40 dni i nocy w domu, po uprzednim pobycie na pogotowiu. Nie mogąc przyjmować Komunii Świętej, mogę określić, że przeniosłam się duchowo przed Tabernakulum i spożyłam wszystkie Hostie, Które były w kielichu – takie było moje pragnienie i głód Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Gdy tylko wyzdrowiałam, z wdzięcznością w sercu poszłam na Mszę Świętą podziękować Bogu za wielkie rzeczy, które czyni w naszym życiu. (Brat ze wspólnoty założył rodzinę – Bogu niech będą dzięki!)
Do dzisiaj korzystam z przyjmowania duchowej Komunii Świętej, zwłaszcza, gdy jestem chora i nie mogę uczestniczyć we Mszy Świętej. Wierzę, że kiedy to czynię, Prawdziwy Bóg, Który w Swoim Ciele i w Swojej Krwi jest obecny na Ołtarzu podczas sprawowanej w tym czasie Eucharystii – przychodzi do mnie. Dziękuję Ci, Trójco Przenajświętsza, za to, że karmisz mnie Sobą i zaspokajasz moje pragnienia. Amen!
Elżbieta Buchowicz