Nie pamiętam czasów, kiedy nie umiałam czytać. Nauczyłam się tego bardzo wcześnie. Pierwszą przeczytaną przeze mnie książką była gruba Biblia młodych. Wybór tej książki nie wiązał się wcale z moją pobożnością – wybrałam ją ze względu na niesamowite ilustracje. Szybko jednak czytane historie uświadomiły mi, jakie emocje kłębią się w człowieku, przed jakimi decyzjami staje się w życiu. To było dla mnie zaskakujące, bo miałam wtedy 4 lata. Ta pierwsza lektura zapewne spowodowała też, że zawsze miałam nieco inne zainteresowania niż rówieśnicy. A może nie tyle inne zainteresowania, ile inną perspektywę.
Mówi się, że poloniści nawet, jeśli czegoś nie robili, to o tym czytali. W moim przypadku dokładnie tak jest. Czytam nie tylko jako czytacz, czytam też zawodowo. Przede wszystkim zawodowo, bo taka lektura obecnie dominuje w moim życiu. Z jednej strony, to uciążliwe – rzadko mam ten komfort, że mogę się, po prostu, zaszyć z książką i kubkiem herbaty pod kocem, jak to pokazują śliczne zdjęcia. Z drugiej strony, to piękne – bo mam do czynienia z takimi książkami, których pewnie w innych okolicznościach nigdy bym nie spotkała. A za spotkaniem z książką idzie zawsze spotkanie z człowiekiem – czasem biologiem badającym mszyce, innym razem starszym księdzem, który potrafi mnie zirytować, ale tym samym uświadamia, że i ja w pewnym wieku mogę być irytująca; ze specjalistami od stresu, od wspinaczki górskiej, z motocyklistami… Mnóstwo osób. I kiedy zatrzymuję się nad ich książkami, sprawdzając, czy w odpowiednim miejscu postawili przecinek albo dobrze odmienili nazwę jakiejś afrykańskiej wioski, zatrzymuję się wówczas przy nich (a przecież pędzimy w życiu i częściej ludzi mijamy, niż stajemy obok nich) i, tym samym, nad sobą.
Dzięki temu mogę powiedzieć, że ciągle się uczę, mam dobre życie i nie ma dnia, w którym czułabym się niezrozumiana. Bo jeśli akurat tego ranka nie zrozumiał mnie bliski ktoś, to zaraz przed południem zrozumie mnie, na przykład, specjalistka od relacji międzyludzkich – za pośrednictwem jej książki, którą redaguję. A potem dzięki niej ja zrozumiem kogoś innego – i to jest łańcuch niekończącej się zmiany postrzegania, otwierającej na świat i wymagającej pracy nad sobą.
Gabrysia