19 PRZEDSIONEK NIEBA

Eucharystia – teraz, bo poprzednio i przez długie lata była tylko Msza święta, jako godzina przebywania w kościele z ludźmi, ponieważ o Panu Bogu nie myślałam…

Pochodzę z rodziny katolickiej, w której pójście do kościoła w niedzielę było obowiązkiem. Rodzice wychowali mnie w wierze katolickiej i przekazali wartości takie, jakimi sami żyli i kierowali się w życiu. Jestem im za to bardzo wdzięczna. Ale w naszej rodzinie nie czytało się Słowa Bożego, odmawialiśmy tyko „paciorek” i to była nasza religijność. Przez wiele lat chodziłam do kościoła tylko z obowiązku. Byłam katolikiem „niedzielnym”, szłam do kościoła dlatego, że wypadało, dlatego, że wszyscy szli – żeby spełnić obowiązek uczestniczenia raz w tygodniu we Mszy i mieć spokojne sumienie. Z tego, co działo się na Mszy świętej, najbardziej pamiętałam ogłoszenia; nie pamiętałam ani czytań ani Ewangelii, a jeśli nawet, to nic do mnie nie przemawiało, bo nie znałam tych treści.

Wszystko zmieniło się, gdy zaczęłam chodzić do wspólnoty. Najpierw do neakatechumenalnej, w której celebracja Eucharystii była tak piękna, że czasami płakałam. Mogłam wtedy być blisko ołtarza Pańskiego, prawie go dotykać, uczestniczyć w liturgii, czytać Słowo Boże. Na moich oczach dokonywał się cud przeistoczenia. Mogłam adorować Jezusa, przemawiać do Niego. Zaczęłam częściej chodzić do kościoła, czytałam Słowo Boże na dany dzień i przygotowywałam się do Eucharystii. Zaczęły się moje bliższe relacje z Bogiem.

Po kilku latach powstała w mojej parafii wspólnota Odnowy w Duchu Świętym, a ponieważ kiedyś należałam do takiej wspólnoty, zaczęłam chodzić na rekolekcje i spotkania. Tutaj również Eucharystia odprawiana we wspólnocie zmieniała mój stosunek do tego, z kim przyszłam się spotkać, z ludźmi czy z Bogiem?

Kapłan, który był moim kierownikiem duchowym, po kilku spotkaniach powiedział mi, żebym w miarę możliwości codziennie uczestniczyła w Eucharystii. Czasami miałam trudności, ponieważ pracuję, ale starałam się robić to jak najczęściej. I wtedy dopiero zobaczyłam, czym dla mnie jest Eucharystia. Ja nie mogłam już żyć bez spotkania z Jezusem!

W czasie Mszy Świętej wsłuchiwałam się w każde słowo, które wypowiadał kapłan, dziwiąc się, że przez tyle lat tego nie słyszałam. Pan otworzył mi serce, otworzył mi uszy, otworzył mi oczy. Patrząc na to, co dzieje się na ołtarzu, nie mogłam oderwać oczu od najmniejszego gestu kapłana, bo każdy był tak ważny. Słuchałam tego, co mówi kapłan celebrujący Eucharystię. Najbardziej przeżywałam moment przeistoczenia. Patrzyłam jak kapłan podnosi chleb, który za chwilę przemieni się w Ciało Chrystusa i wino, które przemieni się w Jego Krew i wsłuchiwałam się w wypowiadane przez niego słowa, bo są to słowa, które Jezus wypowiada do mnie teraz, obecnie, tak samo jak do swoich apostołów dwa tysiące lat temu.

Oczyma wiary podczasEucharystii widzę Jezusa i wierzę, że jest On obecny tu i teraz. Najbardziej przeżywam moment, kiedy kapłan podnosi kielich, czuję taki ból i cierpienie Jezusa, że czasami nie mogę podnieść się z kolan. Często w tym momencie płyną mi z oczu łzy. Po przyjęciu Komunii adoruję Pana, uwielbiam Go i proszę Matkę Bożą, aby Ona uwielbiała w moim sercu swojego Syna – bo tylko Ona wie najlepiej jak to uczynić, jak godnie przyjąć Jezusa do serca.

Słuchając Słowa Bożego często proszę, aby Pan przemówił do mnie, abym usłyszała Słowo, które do mnie kieruje. I bardzo często w czytaniach lub Ewangelii usłyszę Słowa, które mnie przemieniają, które są skierowane właśnie do mnie, albo mówią prawdę o mnie. Miałam w swoim życiu różne trudne sytuacje, z którymi nie miałam pojęcia, jak sobie poradzić. Wtedy dosłownie biegłam do kościoła na Eucharystię, bo wiedziałam, że tam jest żywy Jezus i że w Nim jest ratunek dla mnie. Prosiłam Pana, aby mi pomógł i powiedział, co mam uczynić. I wtedy Słowo Boże albo homilia, głoszone przez kapłana, dawały mi odpowiedź na nurtujące mnie problemy. Byłam często w „szoku duchowym” słysząc słowa, w których Pan mówi o mnie i do mnie. I wtedy odchodziłam spokojna, wierząc, że Pan jest przy mnie, że wie o wszystkim, co przeżywam i co dzieje się w mojej duszy – i że pragnie mi pomóc.

Bardzo często homilie głoszone przez kapłana były skierowane jakby tylko do mnie. Wiedziałam, że to Bóg mówi przez swoich kapłanów. Dziękowałam często kapłanom za to, co powiedzieli na Eucharystii. Jest to bardzo duże umocnienie dla nich, jeśli ktoś daje świadectwo o tym, że to, co głoszą, pochodzi z Ducha Świętego. Powinniśmy modlić się za kapłanów, bo oni są rękoma i ustami Jezusa, są namaszczeni przez Boga i służą dla nas w Imię Boga. Jeśli zabrakłoby kapłana, nie byłoby Mszy świętej, bo kto by ją celebrował? Możemy wiele rzeczy zrobić, ale nikt z osób świeckich nie może odprawić Eucharystii. Dziękuję Bogu za kapłanów, których postawił na mojej drodze życia, ponieważ oni, właśnie oni, odkryli mi Boga i Jego wielką miłość do mnie.

Bardzo ważny jest też dla mnie moment ofiarowania. Kiedyś marnowałam łaski, jakie Pan daje dla uczestniczących w Eucharystii, teraz staram się również w tym momencie Mszy ofiarować Bogu to, z czym przychodzę, żebym też stała się żertwą ofiarną. Również modlitwa wiernych jest momentem, w którym włączam swoje intencje w intencje całego Kościoła, żeby wszyscy modlili się – wówczas inna jest moc takiej modlitwy.

Eucharystia jest więc dla mnie najważniejszym wydarzeniem w moim życiu, bo jest autentycznym spotkaniem z Jezusem w Słowie Bożym i w Komunii Świętej. Jest pokarmem, który pozwala mi żyć i pokazuje, jak mam żyć, jest spotkaniem z całym Niebem, w którym mam szczęście uczestniczyć tu, na ziemi. W czasie Eucharystii doświadczam ogromnej miłości Boga do mnie i do każdego człowieka, a także pragnienie miłości Boga. Eucharystia jest przedsionkiem do Nieba i do tego, co będziemy przeżywać, wpatrując się w Boga, gdy dane nam będzie spotkać się z Nim w wieczności.

Uczestnicząc kilka lat temu w Rekolekcjach Ignacjańskich w Częstochowie, gdzie Eucharystia odbywała się codziennie w ciszy, bez śpiewów, doświadczyłam obecności Nieba w czasie celebracji Eucharystii i Komunii Świętej. Modliłam się wtedy i prosiłam Boga, aby to nigdy się nie skończyło. Ale to Niebo przeżywam teraz zawsze w moim sercu, w czasie każdej Eucharystii, czekając na spotkanie z Bogiem.

Danuta

Włodawa, 4.01.2018.