Mam na imię Barbara, mam 57 lat. Jestem żoną, matką czworga dorosłych już dzieci. Pisząc to świadectwo, pragnę oddać Bogu chwałę za Jego miłość miłosierną i hojność, z jaką mnie wyposaża we wszelkie łaski – a szczególnie za dar codziennej Eucharystii. Chcę też wyrazić wdzięczność Maryi, Matce Pięknej Miłości, która wciąż jest przy mnie i czuwa nade mną.
Moje pierwsze doświadczenie obecności Jezusa Chrystusa, jako Boga żywego, który jest i działa w moim życiu, miało miejsce w 1995 roku, na spotkaniu modlitewnym wspólnoty „Nowe Jeruzalem”, w kościele pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Tam Pan rozpalił moje serce ku sobie. Wtedy myślałam, że innego, piękniejszego spotkania nie doświadczę już więcej w swoim życiu. Bóg jednak miał plan wobec mnie i w swojej dobroci prowadził mnie dalej, bliżej ku sobie, chociaż było to jeszcze zakryte przede mną. Po sześciu latach od tego wydarzenia, otrzymałam niespodziewanie kolejny prezent, którym był wyjazd na pielgrzymkę do Medjugoria, z nieżyjącym już ks. Kolarskim. Tam, w tym świętym miejscu, przez Serce Maryi Królowej Pokoju, otrzymałam łaskę umiłowania Eucharystii. Od tamtego czasu Msza święta stała się centrum mojego życia. Zapytana przez jedną panią, dlaczego chodzę codziennie na Eucharystię, po dłuższym zastanowieniu odpowiedziałam jej, że kocham Boga i skoro On sam mnie zaprasza, to takiemu Ojcu się nie odmawia. Dane mi też było zrozumieć, że to wcale nie jest takie oczywiste, iż mogę uczestniczyć w tak wielkim wydarzeniu zbawienia.
Kolejnym znakiem od Pana, przypominającym mi, że to Bóg jest sprawcą chcenia i działania –jak mówi św. Paweł – i że to On pierwszy wyciąga swoją dłoń i otwiera swoje ramiona, by jego grzeszne, ale umiłowane dziecko weszło na przygotowaną przez Niego ucztę, były słowa skierowane do mnie przez jednego kapłana z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia: „Karmisz się często Ciałem Chrystusa, to łaska. Pamiętaj, że to ogromna łaska’’. Słowa te stały się dla mnie balsamem na moje serce, a zarazem zachętą do wiernego przychodzenia do Jezusa.
Czym dla mnie jest Eucharystia? Jest ona największym darem dla mnie, człowieka grzesznego, czyli spotkaniem Stwórcy ze stworzeniem. To w Eucharystii sam Bóg-Miłość przychodzi w swoim słowie, by podnieść i pokrzepić oraz w chlebie i winie przeistoczonym w Ciało i Krew Jezusa Syna Bożego, by nakarmić i napoić. Bez tegoż pożywienia nie byłabym w stanie dźwigać tych ciężarów, jakie niosę każdego dnia. To tutaj, na Eucharystii, mój Pan, Mistrz i Przyjaciel uczy mnie, jak przebaczać winowajcom, co czynić, by innych nie ranić, a także, jak Go uwielbiać. Kiedy przyjmuję Ciało i Krew Pańską, uświadamiam sobie, że w moich żyłach płynie Jezusowa Krew. To dzięki Niej staję się czysta, obmyta z grzechów, a ciało moje staje się podobnym do Jego Ciała – przemienionym – jak to powiedział kiedyś mój spowiednik. To z Eucharystii, która jest niewyczerpanym źródłem miłości i skarbnicą wszelkich łask, wpływają do mojego serca: radość, pokój, miłość, a szczególnie miłość nieprzyjaciół. I choć moje problemy wcale nie znikają, to jednak stają się lżejszymi – ale tylko dlatego, że nie dźwigam ich sama, lecz z Jezusem.
Dzisiaj trudno jest mi sobie wyobrazić życie bez Eucharystii. Kiedy z różnych, bardzo poważnych przyczyn nie mogę w niej uczestniczyć, odczuwam w swoim sercu ból i niezmierną tęsknotę za swoim jedynym Oblubieńcem i kolejnym spotkaniem z Nim.
Kończąc to świadectwo, muszę dodać, że tak przed, jak i w czasie Eucharystii, doświadczam różnego rodzaju pokus, ażeby tylko w Niej nie uczestniczyć. Jestem straszona różnymi sytuacjami oraz myślami, byleby tylko nie skupić się na samej obecności Boga; ale staram się składać tą całą moją biedę duchową na ołtarzu, aby Jezus przemieniał to w piękno i powtarzam za św. Pawłem: „Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”.
Wdzięczna Bogu –
Barbara